“Exodus” Łukasza Orbitowskiego – recenzja

15 marca 2018

„Złe rzeczy (…) zawsze zaczynają się niewinnie, a od konsekwencji nigdy nie zdołasz uciec. (…) Zło jest potężniejsze, bo niszczy wszystko i nie ma takiego dobra, które posłużyłoby za zadośćuczynienie. (…)Nie można nigdzie uciec, bo dokądkolwiek pójdziesz, zabierzesz ze sobą siebie i swoje nieszczęśliwe serce.”

Akcja powieści rozpoczyna się w momencie, gdy główny bohater, nie wiadomo z jakich powodów, wybiera z kont – swojego i syna wszystkie oszczędności, niszczy swój dowód i telefon oraz kupuje bilety na pociąg do Berlina. Domyślamy się, że coś się wydarzyło, a Janek ucieka zacierając za sobą ślady.

Powieść „Exodus” podzielona została na przeszłość i teraźniejszość protagonisty. Historie, które zostały opisane po ucieczce Janka, przeplatane są kawałkami z warszawskiego życia sprzed wydarzenia, które pchnęło go do wyruszenia w tą dziwną podróż. Bohater przemierza Berlin, potem trafia do obozu uchodźców w Alpach, następnie przebywa wśród bezdomnych w Lublanie i wreszcie zamieszkuje na małej greckiej wyspie.

Książka z pewnością nie należy do literatury łatwej i przyjemnej. Prócz tragedii, osamotnienia bohatera, jego walki z wybaczeniem sobie samemu, autor nakreślił także swego rodzaju nowelki poruszające miedzy innymi takie kwestie jak bezdomność czy migracje, niedobrowolne, lecz wynikające z tragicznej sytuacji panującej w kraju. Ponadto Orbitowski zwraca uwagę na ciekawy wątek psychologiczny. Często nie chcąc popełniać błędów naszych rodziców i tak, świadomie lub nie, je popełniamy.

Nieco lżejsze i czytane z sentymentem są fragmenty opisujące życie Janka jako dziecka, studenta, a potem męża i ojca. Retrospekcje te przypominają czytelnikom-rówieśnikom wydarzenia z ich dzieciństwa czy młodości, takie jak: pierwsze komputery, gry komputerowe, komórki, wybory na prezydenta pomiędzy Aleksandrem Kwaśniewskim i Lechem Wałęsą, sukcesy sportowe Adama Małysza, pierwsze edycje Big Brothera czy Idola itp.

Bardzo spodobał mi się pewien zabieg, który być może już gdzieś został wykorzystany, ale nie miałam okazji się z nim zapoznać. Chodzi mi o wstępy do każdego rozdziału, w których dodawane są zdania, które odkryją, co spowodowało ucieczkę Janka.

Nie ukrywam, że targały mną różne uczucia w stosunku do bohatera, od sympatii, współczucia, obojętności, po wkurzenie, żeby nie powiedzieć dosadniej. Jeśli w zamiarze autora było to, by zrozumieć jego postać, w moim przypadku to się nie udało. Ale przecież nie zawsze musimy lubić bohatera, aby mimo to uznać, że warto podjąć się lektury danej książki, prawda? W tym przypadku tak jest. Polecam, bo warto.

 

autor recenzji: Kamila Sośnicka