Amelie Nothomb urodziła się w 1966 roku. Jej ojciec był belgijskim dyplomatą, w związku z tym wielokrotnie przeprowadzali się do różnych państw. Mieszkali w placówkach w Japonii, Chinach, USA, Bangladeszu, Birmie, Wielkiej Brytanii i Laosie. Amelie to pisarka niezwykle płodna, od 1992 roku, każdej jesieni wydaje książkę. A to tylko jedna trzecia z tego, co dotychczas napisała. Niestety, reszta twórczości trafia do pudeł po kapeluszach i świat ich nigdy nie ujrzy, gdyż zdaniem autorki, nie są na tyle dobre, aby je wydać.
Ta francuskojęzyczna pisarka belgijskiego pochodzenia, jest chyba jeszcze bardziej ekscentryczna niż kapelusze, które są jej znakiem rozpoznawczym. Napisała powieści autobiograficzne jak np. „Z pokorą i uniżeniem”, czy „Ani z widzenia, ani ze słyszenia”, powieści, w których fikcja literacka miesza się z jej doświadczeniami jak np. „Słownik imion własnych” o dziewczynie chorej na anoreksję, na którą to chorobę autorka również cierpiała, ale także książki całkowicie fikcyjne. To co łączy twórczość Nothomb, to z pewnością trudne tematy i patologia w szerokim tego słowa znaczeniu. Często pisze o dominacji w związkach, nie tylko tych pomiędzy kobietą a mężczyzną, ale także dominacji w przyjaźni, koleżeństwie, relacjach rodzic-dziecko itp. Z kolei „Kwas siarkowy” jest opowieścią o reality show zrobionym na podobieństwo obozu koncentracyjnego, zaś w „Dzienniku jaskółki” mamy fascynacje zbrodnią. Jak więc widać, nie ma dla autorki tematów tabu. Charakterystycznym dla twórczości tej nieszablonowej pisarki jest także zwięzłość. Jej powieści są krótkie, nie przekraczają 150 stron. Ale w dobie, kiedy mnóstwo książek jest przegadanych, do granic możliwości nadmuchanych, to się bardzo chwali. Ponadto przecież liczy się jakość, a nie ilość, prawda?
Książki Nothomb są oryginalne i zaskakujące, tak jak i sama autorka, stąd ten „krótki” wstęp, który jest jednocześnie zarzewiem recenzji książki Amelie Nothomb pt. „Zbrodnia hrabiego Neville’a”. W tym przypadku mamy do czynienia z mikropowieścią kryminalną. Jest to kryminał, ale – posługując się językiem pisarki – kryminał au rebours, a więc taki na opak – znamy motyw, wiemy kto zabije, ale nie wiemy kogo.
Tytułowy hrabia Henri Neville mieszka ze swoją rodziną w pięknym zamku, który z racji kłopotów finansowych jego właściciela ma zostać sprzedany. Ponieważ jest on znany z urządzania najznakomitszych, wystawnych przyjęć, postanowił, że urządzi pożegnalne garden-party. Przygotowania do tego wydarzenia, przerywa nagła ucieczka córki Serieuse. Odnajduje ją u pewnej wróżki, która przepowiada mu, że na owym przyjęciu, zabije jednego z gości. Początkowo drwi on z tej przepowiedni, jednak z czasem coraz bardziej zaczyna się tą przepowiednią martwić. Nie przychodzi mu jednak do głowy, by odwołać imprezę. Przecież to byłoby wielkie faux pas, co na to by powiedzieli ludzie?! Hrabia po prostu analizuje listę gości i wybiera z niej te osoby, których nie lubi i które ewentualnie mogłyby stać się jego ofiarami. No bo przecież skoro ma kogoś zabić, to nie może to być ktoś przypadkowy. Przecież przygotowania muszą być zapięte na ostatni guzik. Z pomocą ojcu przychodzi wyżej wspomniana córka…
Pod płaszczykiem kryminalnej zagadki kryje się również bezlitosna satyra na arystokrację. Choć książka jest pełna absurdu i czarnego humoru, nie brak tu również elementów rodzinnego dramatu czy refleksji nad ludzkim postępowaniem, a także rozważań nad istnieniem czegoś takiego jak przeznaczenie. Na szczęście książka jest króciutka, nie ma tu więc miejsca na napuszony dydaktyzm i umoralnianie. Wszystko to jest podane z ogromnym poczuciem humoru, sarkazmem i cynizmem.
Amelie Nothomb zasługuje na wyrazy uznania, gdyż wymaga to nie lada wysiłku, pomysłowości i z pewnością talentu, by w tak lapidarnej formie, zawrzeć tak wiele i w dodatku tak wybornie!
Autor recenzji: Kamila Sośnicka