Dyskusyjny Klub Książki „Czwartkowe obgadywanie” poleca książkę Katarzyny Boni i Wojciecha Tochmana „Kontener”.
Po tę pozycję sięgnęłam z myślą o jej zrecenzowaniu. W związku z tym zaopatrzyłam się w paski papieru, by zaznaczać fragmenty szczególnie szokujące, drastyczne i dramatyczne.
Już po dwudziestu stronach lektury doszłam do wniosku, że jest to działanie bezcelowe, ponieważ niemal na każdej stronie znajdywałam przynajmniej jeden akapit, który mną wstrząsnął i który warto byłoby przytoczyć we wspomnianej recenzji.
„Kontener” Katarzyny Boni i Wojciecha Tochmana jest reportażem poruszającym problem uchodźstwa. Zostały w nim opisane losy emigrantów, którzy trafili do jednego z największych obozów dla uchodźców w Jordanii, w Zaatari. Żyją tam albo w namiotach, albo w kontenerach. Warunki bytowe są przerażające. Głód, smród, bieda, nielegalna praca, gangi złodziei. Za toalety robią wykopane w ziemi doły. Dzieci są niejednokrotnie jedynymi żywicielami rodziny.
Wojna domowa w Syrii, która rozpoczęła się na początku 2011 roku, zebrała ogromne żniwo. Sprawiła, że ogrom ludzi przeżyło i wciąż przeżywa piekło. Najgorszy w tym jest fakt, że tak naprawdę uciekając z Syrii do Jordanii, trafiają z jednego piekła do drugiego. Tu także nie mają co liczyć na traktowanie ich jako ofiar, na jakikolwiek szacunek i empatię: „Wojna okaleczyła mężczyzn. Nic do nich nie należy i nic od nich nie zależy. Pojmują to pierwszego dnia w Zaatari, gdzie dostają pierwszą lekcję obozowego upokorzenia. Stoją w długiej kolejce do rejestracji. Zmęczeni. Brudni. Muszą stać. Bez spania ani jedzenia. Sterczą więc niecierpliwie, są przecież mężczyznami, na co my tyle czekamy, przepychają się, niektórym puszczają nerwy. Mogą sobie krzyczeć, chojrakować, mogą wygrażać w powietrzu pięściami, nikt na ich męski krzyk nie zwraca uwagi.” (s.51-52)
Jak wiadomo, nawet w pokojowych warunkach, mentalność Syryjczyków, prowadzi do tego, że kobiety są traktowane jako „gorszy gatunek”. Nie ma więc złudzeń, że jeszcze gorzej są traktowane w obozie: „Trudno jest w obozie samotnym kobietom. Zdarza się, że ktoś im wydrze paczkę z jedzeniem, kiedy wracają z punktu dystrybucji. Pobije je za butelkę oleju, zostawi siniaki na ciele za puszkę tuńczyka (…)Taka kobieta nie ma siły odpowiadać na ciągłe zaczepki, kiedy sama idzie przez obóz. Macają ją w kuchni, macają w kolejce do Delegacji.” (s.92)
Choć w obliczu wojny już dawno przestały rządzić wartości moralne, wciąż najważniejszy jest honor mężczyzny. A traci go, jeśli jego żona lub córka zostaje zgwałcona: „(…) wojsko wkracza między domy. Żołnierze zabijają mężczyzn, dzieci i starsze kobiety. Gwałcą młodsze. Ile z tych, które tu mieszkają, przez to przeszło? Nikt nie wie. Nikt o tym nie rozmawia. Ale ich bliscy wiedzą doskonale. Drżą, że sprawa się wyda i okryje rodzinę wstydem nie do zmycia. Kiedy zgwałcona jest kobieta zamężna, a jej mąż ma to nieszczęście, że żyje, sprawa wydaje się prostsza: on idzie na front prosto pod kule, sens widzi tylko w śmierci, tylko takie wyjście. Gorzej, gdy ofiarą gwałtu jest dziewczyna niezamężna. Trzeba poszukać starszego mężczyzny, wyjaśnić mu w czym rzecz, i złożyć ofertę małżeństwa. On rozumie, dlaczego nie dostaje dziewicy, nie ma o to pretensji, uprzejmie gwarantuje dyskrecję, dostaje młodą kobietę, często piękną, i nic go to nie kosztuje. Ma ją na własność przez kilka miesięcy, taka jest umowa z rodzicami, potem ją oddaje, ogłasza rozwód, brak dziewictwa jest jasny i usprawiedliwiony. Ale usprawiedliwienia na to nie ma (…) bo sprawy należy nazywać po imieniu, nikt dziewczyny o zdanie nie pyta, a to jest powtórny wielokrotny gwałt.
W obozowych statystykach nie odnotowano żadnego samobójstwa. Młode kobiety według dokumentów umierają z powodu wypadków albo z powodu choroby.” (s. 134-135)
„W klinikach dla kobiet mają przygotowany specjalny zestaw dla zgwałconych. Rękawiczki, test ciążowy, test na HIV, pigułka po. Wszystko czeka, wystarczy się zgłosić. Dyskrecja, rzecz jasna, gwarantowana, tajemnica lekarska. Liczba zgłoszonych gwałtów w całej historii Zaatari? Zero.” (s.117).
Jednak największymi ofiarami wszystkich działań zbrojnych zawsze są dzieci. Nawet jeśli uda się im przeżyć, wydarzenia, których są świadkami, odbija na nich nieodwracalne piętno. „Międzynarodowe organizacje podają, że w ciągu pierwszych dwudziestu dziewięciu miesięcy wojny w Syrii (2011-2013) zabito jedenaście tysięcy czterysta dwadzieścioro dzieci.” (s.128)
Czytając „Kontener” odniosłam wrażenie, jakbym sięgnęła po lekturę traktującą o II wojnie światowej. Jakbym cofnęła się w czasie. Totalne zezwierzęcenie, kompletny rozkład moralny wśród żołnierzy. Co jest jeszcze bardziej przerażające? Dziś cały świat może te okrucieństwa zobaczyć na YouTube. Śmierć syna, egzekucja sąsiadów nagrana przez ocalonego, rozerwanie na pół sześciomiesięcznej dziewczynki: „Od zmasowanego ostrzału straszniejsze jest to, co potem: wojsko wchodzi miedzy domy (…) Przodem sunie czołg, niszczy wszystko, co napotka na drodze, rozwala budynki, ludzie biegają w kółko, ale nie mają dokąd uciec. Są otoczeni. Bywają żołnierze, którzy nawet dla dzieci nie mają litości. Sześciomiesięczną dziewczynkę na oczach rodziców rozerwali żywcem na pół. Chcecie zobaczyć? Jest na YouTubie.”(s. 129)
Książka jest maleńka, odwrotnie proporcjonalnie do ogromu cierpienia ofiar wojny w Syrii. Nie wątpię, że był to celowy zamysł autorów, ponieważ zdawali sobie sprawę, że wrażliwy czytelnik nie będzie w stanie znieść więcej. Ta niepozorna „książeczka” wali po głowie niczym obuchem, wyrywa serce, szydzi z naszego narzekactwa. I po prostu zawstydza. Zawstydza, że gdzieś tam na świecie ludzie tak bardzo cierpią, z powodu głodu, zimna, braku wolności, a my przechodzimy nad tym do porządku dziennego i nie robimy nic, by im pomóc.
Książka „Kontener” rozpoczyna nowy projekt reporterski Wojciecha Tochmana „Migracje”. Każda z książek cyklu będzie powstawała we współpracy z absolwentem/absolwentką Polskiej Szkoły Reportażu.
Publikacja wspiera działania Polskiej Akcji Humanitarnej, która od ponad 2 lat pomaga ofiarom wojny w Syrii.
Efekt? 40 tysięcy osób otrzymało wodę, chleb, kosze z żywnością, przedmioty codziennego użytku, pomoc medyczną. PAH działa głownie na terenie Syrii, a niosąc pomoc zatrudnia do pracy Syryjczyków.
By dalej docierać z pomocą do ofiar wojny, PAH potrzebuje wsparcia. Darowizny można przelewać na konto: BPH S.A. 32 1060 0076 0000 3310 0018 2891. Każdą darowiznę można odpisać od podatku. (http://tochman.eu/ksiazki/kontener-wspolnie-z-katarzyna-boni/)
Książkę tę Biblioteka Publiczna w Suwałkach otrzymała w ramach „Paczki literackiej” – akcji organizowanej przez Wydawnictwo Agora oraz FRSI.
Autor recenzji: Kamila Sośnicka