Jeśli chodzi o kryminały, polskie czy sławetne skandynawskie, ze wstydem muszę przyznać, że jestem totalnym ignorantem. Co prawda zdarzyło mi się przeczytać coś z rodzimej półki, jednak moja przygoda z literaturą kryminalną autorów północnoeuropejskich zaczęła i zakończyła się na trzech tomach serii „Millennium” Stiega Larssona. Była to niesamowita przygoda, warta kontynuacji, zawsze jednak na drodze stawały inne, bardziej frapujące mnie książki. Tym razem nie miałam wyboru. W ramach Dyskusyjnego Klubu Książki miałam przeczytać „Psy z Rygi” także szwedzkiego i również nieżyjącego już autora – Henninga Mankella. I to był strzał w dziesiątkę! Akcja powieści kryminalnej rozgrywa się w lutym 1991 roku w Ystad. U wybrzeży miasta pojawia się ponton z ciałami dwóch mężczyzn. Okazuje się, że byli oni obywatelami Łotwy. I tak główny bohater, policjant Kurt Wallander, trafia do sowieckiej Rygi, gdzie musi się zmierzyć z komunistycznym absurdem. Prócz niebanalnego wątku kryminalnego, na słowa uznania zasługują poruszone kwestie polityczne, historyczne i społeczne. Kolejny Szwed, który wzbudził mój zachwyt. Liczę, że uwiedzie i Państwa.
Kamila Sośnicka