„Zagroda Zębów” Wita Szostaka

Wit Szostak to jego pseudonim artystyczny. Jest doktorem filozofii, absolwentem Papieskiej Akademii Teologicznej. Gra na skrzypcach, gęślach i dudach. Pisarz, który przełamuje schematy gatunkowe. Człowiek wyjątkowy.

Wyjątkowe są także jego książki. Wyjątkowe jest najnowsze dzieło tego autora pt.”Zagroda zębów”. Jest to zbiór literackich miniatur. Cytując Pana Szostaka: są to okruchy prozy. I rzeczywiście, nie jest to proza z jaką się zwykle spotykamy. To coś z jej pogranicza, z nutą  delikatności, wrażliwości, takim operowaniem słowem, które czynią z „Zagrody zębów” swoisty rodzaj poezji.

Zawarte w książce mikrohistorie rozpatrują różne scenariusze mitu Odyseusza. Taką, w której nigdy nie wraca, wraca, ale zostaje zabity przez Penelopę, ginie, nie ginie, ale zabija i tak dalej… Wszystko to w bardzo skondensowanej formie, z powtarzającymi się motywami i zwrotami jak np. „morze ciemne jak wino”.

Właściwie nie powinien dziwić wybór Odysa na bohatera kolejnego dzieła Wita Szostaka, gdyż motyw „Iliady” i „Odysei” przewija się w jego poprzednich utworach. Odnajdujemy go w „Oberkach na końcu świata” (2007), „Chochołach” (2010), „Dumanowskim” (2011), „Fudze” (2012), jak również we „Wróżeniu z wnętrzności” (2015). Novum „Zagrody zębów” polega na tym, że nie ma tu ukrywania mitycznych bohaterów w postaciach literackich. Jak sam Wit Szostak powiedział: W „Zagrodzie zębów” maska została zrzucona: Odys jest Odysem, Penelopa Penelopą, a Telemach Telemachem.

Ktoś mógłby powiedzieć: dlaczego te alternatywne historie życia Odyseusza nie są bardziej szczegółowe, rozbudowane? Ale przecież tu nie chodzi o opisywanie, lecz o to, by pokazać, że jedna decyzja bądź jakiś przypadek, mogą sprawić, że nie tylko życie Odysa, ale każdego z nas może potoczyć się zupełnie inaczej. Tu przecież chodzi o uwidocznienie, jak nasza codzienność stoi o krok od mitu, a podróżowanie Odysa jest metaforą naszej drogi przez życie. Życie niełatwe, gdyż często jesteśmy niezrozumiani nie tylko przez ludzi i to tych najbliższych, ale częstokroć nie jesteśmy w stanie zrozumieć samych siebie.

Z pewnością „Zagroda zębów” nie należy do literatury na jeden raz. Warto do niej wracać i odkrywać na nowo. Tym bardziej, że za każdym razem czyta się ją inaczej – ze sceptycyzmem, z zaciekawieniem, z zafascynowaniem.

Pomysł wyborowy, realizacja godna mistrza – po prostu twórczość najwyższych lotów.

Autor recenzji: Kamila Sośnicka