Książka na polskim rynku wydawniczym jest świeżynką, ale czytelnicy powinni wiedzieć, że została ona napisana już w 2009 roku, a zatem przed bestsellerowym „Głodem” tegoż autora. Jak mówi podtytuł mamy do czynienia z dziennikiem hiperpodróży. Powstał on na zlecenie ONZ. Autor miał za zadanie odwiedzić w ciągu miesiąca księżycowego kilka krajów i stworzyć, na podstawie przeprowadzonych tam rozmów, reportaże do 2000 słów. Co najważniejsze – bohaterami publikacji były ofiary migracji, często przymusowej. Historie wydrukowane zostały kursywą. Mówią np. o zdradzanej i zarażonej przez męża wirusem HIV Zambijce, poddanej obrzezaniu Masajce czy też Liberyjczyku, który widział jak sąsiedzi zamordowali i zjedli jego babcię. Autor przeplata opowieści obserwacjami z podróży oraz refleksjami m.in. o kondycji świata lub sensie pracy reportera. Nie wiem, czy bez tych przerywników dałoby się przebrnąć przez natłok okrucieństwa.
Ta książka jest naprawdę dobra. „Głód” jest rewelacyjny. Co zatem zaserwuje Caparrós następnym razem? Zostaje tylko cierpliwie czekać.
Kamila Sośnicka